Marcel cz. 3
Jakoś tak pod koniec września Marcel wpadł na mnie na ulicy. Po wakacjach spotkaliśmy się po raz pierwszy, więc była okazja do pogadania. Marcel trochę urósł, opalił się i przybyła mu fajna blizna na kolanie (eee…. to jak do jeziora skakałem…z drzewa..). I miał oczywiście dużo do opowiedzenia. O szkole (nudy), wakacjach (ale super było i kajakiem pływałem a jeden koleś to ten…. eee. w szpitalu był,…bo go osy pogryzły…), nowych kolegach z wakacji ( Tomek to z Wrocławia był, czy z Włocławka…no- gdzieś nad morzem….) i tysiącach innych rzeczy.
Ale najciekawsze było to, że mama Marcela postanowiła poszukać jakiejś fachowej pomocy dla swojego synka. Popytała, poszukała i - choć nie było to łatwe-w końcu znalazła. Od września chodzą razem, bo to takie zajęcia dla rodziców i dzieci jednocześnie, żeby korzyść była podwójna. Zaciekawiło mnie to. Jakie zajęcia? Co wy tam robicie? A gdzie to jest? I się zaczęło…
Po raz pierwszy spróbowałem Marcela zapytać o te zajęcia w październiku. Przeskakiwał właśnie przez kałużę na podwórku i jak zwykle wylądował w samym jej środku. Trochę się zdziwił, (ale czemu, przecież nawet rekordzista świata w skoku w dal nie przeskoczyłby tej kałuży?) i zanim pobiegł do domu coś odburknął, że chodzi, ale teraz nie ma czasu. I poczłapał pozostawiwszy za sobą mokry ślad…
Dwa tygodnie później poznałem prawdę. Tym razem spotkanie z Marcelem nastąpiło na klatce schodowej. A dokładniej na wycieraczce przy wejściu, bo tam właśnie zakończył się Marcelowy zjazd po poręczy. Rozmowa wyglądała mniej więcej tak:
- Słuchaj no Marcel, a co to za zajęcia, na które z mamą tak co tydzień biegacie?
- Eeeee… Dwa razy w tygodniu. Takie tam…No, z psychologami i w ogóle ...
- Dobrze, ale co wy tam robicie i o co w tym wszystkim chodzi?
- No bo to tak. Mama mnie tam wzięła, ale ja to nie chciałem za bardzo, bo to psychologowie i w ogóle. No to ja myślałem, że jakieś nudy, testy i tak dalej…
- I…?
- No nie, nawet w porzo…
- Aha. Czyli…?
- Bo my tam takie różne fajne rzeczy robimy. A, bo w ogóle to nas tam jest nawet sporo, bo jest Jacek i Kamila i Mateusz i ten…Adaś. I oni to tak trochę tego… problemy mają… bo albo w szkole im tak nie bardzo, albo się boją i wstydzą i kolegów nie mają…no, tak trochę jak ja…
- Dobrze, ale co wy tam robicie?
- No...rozmawiamy, albo mówimy o swoich tych…uczuciach. Albo mówimy co lubimy. A ostatnio to na przykład każdy miał powiedzieć, w czym jest dobry.
- Ty pewnie powiedziałeś, że w zjeżdżaniu po poręczy..?
- No, co Pan. Ja to w piłę dobrze gram! A ten ..Adam.. to w szachy gra! Ale takie jakieś inne… O, mam zapisane…He-ksa-go-nal-ne! No! I już zawody wygrał! Mi nawet tłumaczył, o co szło, ale nie pamiętam, bo gadał i gadał…. I ma medal i dyplom! A tak w ogóle to on się nie lubi odzywać i na pierwszych zajęciach to w ogóle z nami nie chciał siedzieć. Ale jak pokazał ten dyplom to już teraz z nami siedzi i super koleś z niego! A mnie na przykład to pani Asia kiedyś pochwaliła za takiego stwora, co narysowałem.
- A czemu go rysowałeś?
- Bo to tak było, że mieliśmy narysować strach…No, że jak się boimy i w ogóle ..i ja narysowałem takiego…I takie zęby miał! I pazury! A na przykład Jacek też tak supernowo narysował, bo taką wielką pieczarę i że on taki malutki w środku siedzi i taki skulony…I pani Asia nie mówiła, że krzywo czy coś tylko to powiesiła na ścianę i mówi, że zdjęcia zrobi i że w Internecie to będzie. Mój potwór! To Pan zobaczy, dobra?
- Dobrze, a adres znasz?
- No! Ale zapomniałem. No, mam zapisany, tylko…Jak znajdę, to Panu powiem!
- O.K. Chętnie obejrzę.
- A Jacek też ma ADHD! I jeszcze gorzej pisze niż ja! I na jednych zajęciach to żeśmy po krzesłach skakali!
- Po krzesłach? A po co?
- No tak… Ale trochę tylko, bo jak pani Asia powiedziała, że jak wyjdziemy to będziemy coś fajnego z innymi robić. I nie żeby krzyczała czy tam jakoś, tylko tak z nami pogadała.
- I co, wyszliście?
- Jasne! I żeśmy sałatkę robili. Włoską! A następnego dnia to mamie zrobiłem i taaakie oczy zrobiła! I mówiła, że dobra, tylko że chyba soli za dużo dałem…A za tydzień to będzie taki pan Marcin i on nam pokaże jak się zdjęcia robi, bo on jest tym, no… Fotoreporterem! I powiedział, że będziemy robić sesję zdjęciową! No extra!
- Czyli lubisz na te zajęcia chodzić?
- Raczej! Choć na początku, to tak nie wiedziałem i nawet trochę może i nie chciałem…Bo wie Pan, ci psychologowie i… Ale pani Asia to ona psychologiem jest i normalnie fajna jest!
- A mama, co w tym czasie robi?
- A ja nie wiem nawet. Bo rodzice to z panią Anią mają zajęcia w innym pokoju. Ale coś tam robią, bo potem mama w domu to mnie czasami tak o coś czasem zapyta a potem coś tam na takich kartkach pisze…No, ja nie wiem. Mama mówi, że warsztaty tam mają i że jej się podoba… I że ciekawe rzeczy… RANY!! Ja lecę, bo to już piąta!
Marcel wypadł z hukiem na ulicę i nie do końca dowiedziałem się wszystkiego, co mnie interesowało. O warsztaty i pozostałe szczegóły postanowiłem wypytać mamę Marcela. Bo to w końcu musi być ciekawe, skoro Marcel tak bez żadnego namawiania poświęca dwa dni w tygodniu tym dziwnym zajęciom. Może adres poznam i w końcu dowiem się, co to za gra, te dziwne szachy. HE-KSA-GO-NAL-NE.
Autor: Sławomir Cupiał